42. Jagody

W 1991 roku dostałyśmy pilne wezwanie do zapłacenia pewnej należności. Niestety nie miałyśmy pieniędzy. Było akurat lato, więc pomyślałyśmy, aby pójść do lasu, nazbierać jagód, a potem sprzedać je w mieście.

Niestety, schodziłyśmy prawie cały las, ale jagód nie było. Jedynie gdzie niegdzie jakieś nieliczne, małe „kępki”. Byłam bardzo przygnębiona. Mama pocieszała mnie, że Pan Bóg na pewno znajdzie jakieś wyjście z naszej trudnej sytuacji. Zmęczone poszukiwaniami odpoczęłyśmy trochę, po czym instynktownie ruszyłyśmy na drugi kraniec lasu czyli tam, gdzie jeszcze nie byłyśmy. Po jakimś czasie zobaczyłyśmy przy drodze obficie owocującą jagodzinę. Weszłyśmy w głąb i ujrzałyśmy ogromne pole jagodowe. Jeszcze nigdy nie widziałam tak dużych i dorodnych jagód, i w dodatku w takiej ilości! Szybko nazbierałyśmy dwa wiaderka! Następnego dnia mama pojechała na targ do miasta i błyskawicznie znalazł się ktoś, kto kupił wszystkie jagody. Dzięki temu mogłyśmy spłacić wspomnianą już należność.

Od tego dnia prawie codziennie przez całe lato chodziłyśmy na „nasze” pole jagodowe i przynosiłyśmy po kilka wiader jagód, który były potem sprzedawane w mieście. W ten sposób Pan Bóg zapewnił nam środki na życie!