31. Jak zmarnowałam łaskę uzdrowienia

Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej,
aby ci się coś gorszego nie przydarzyło
(J 5,14)

Po przejściu przez Bramę Miłosierdzia, nastąpiło znaczne polepszenie stanu mojego zdrowia. Mogłam poruszać się samodzielnie. Wprawdzie chodziłam z laską, ale bez pomocy innych osób. Mogłam również docierać na Mszę Świętą do kościoła parafialnego. Za każdym razem brałam taksówkę, ale bardzo cieszyłam się, że udało mi się uczestniczyć w Eucharystii.

Kilka tygodni później, w grudniu 2016r. postanowiłam uczynić coś, co -jak potem się okazało- nie podobało się Bogu. Nie będę tu konkretnie opisywać, co zamierzałam zrobić. Jest to sprawa Bogu wiadoma. Myśl, aby „to” uczynić, nie opuszczała mnie. Patrząc na tę sprawę z ludzkiego punktu widzenia wydawało mi się, że mam rację. Jednakże moje intencje nie były dobre i wynikały z mojego egoizmu. W oczach Bożych byłby to zły czyn.

Na początku stycznia 2017 r.- kiedy już miałam urzeczywistnić ten zamiar- dobry Bóg pokrzyżował mój plan. Owego dnia wracałam z psem ze spaceru i byłam już tuż obok mojej klatki schodowej. Nagle poczułam się bardzo źle i odczułam ogólną słabość. To było tak, jakby ktoś położył swoją dłoń na moim ramieniu i mocno przycisnął mnie do ziemi. Pod tak silnym naporem musiałam usiąść na trawniku. Wszędzie leżał śnieg. Zrobiło mi się zimno, więc próbowałam się podnieść. Niestety nie mogłam wstać. Wszelkie wysiłki, aby to uczynić –spełzły na niczym. Nie mogłam ruszyć się z miejsca. Czułam się tak, jakbym była przygwożdżona do ziemi przez jakąś niewidzialną siłę. Nie wiedziałam, co mam robić. Na szczęście miałam przy sobie telefon komórkowy. Zadzwoniłam do sąsiadki i poprosiłam ją, aby przyszła i pomogła mi wstać oraz dotrzeć do mieszkania. Sąsiadka szybko nadeszła i mi pomogła. Kiedy znalazłam się w mieszkaniu, byłam bardzo roztrzęsiona i pełna lęku. Wróciły objawy chorobowe, które miałam zanim przeszłam przez Bramę Miłosierdzia.

Przez wiele kolejnych tygodni znowu borykałam się z problemami zdrowotnymi. Cierpienie towarzyszyło mi każdego dnia. Wiedziałam, że znalazłam się w tej sytuacji z własnej winy, ponieważ planowałam popełnić czyn niezgodny z wolą Bożą. Jednak dobry Pan Bóg powstrzymał mnie od popełnienia grzechu dopuszczając owo dramatyczne wydarzenie. W ten sposób okazał mi Swoje Miłosierdzie zsyłając cierpienie ku mojemu opamiętaniu. Bardzo żałowałam, że chciałam dopuścić się czegoś złego w oczach Boga. Gorąco prosiłam Jezusa Chrystusa o przebaczenie i obiecywałam poprawę.

Owo wydarzenie pokazało mi, jak żarliwie Bóg walczy o moją duszę. Dopuszcza na mojej drodze przeszkody, bóle, przeróżne cierpienia, „krzyże i krzyżyki”- aby w ten sposób powstrzymać mnie od czynienia zła i wzywać do nawrócenia. Bowiem w cierpieniu uczę się pokory. Kiedy cierpię, jest mi łatwiej podążać do wieczności „wąską drogą” (por. Mat 7,14). Na tej drodze Pan Bóg jest moim nauczycielem. Wychowuje mnie i ćwiczy- tak jak wychowywał i ćwiczył naród izraelski po wyprowadzeniu z Egiptu. A wszystko to czyni z Miłości, aby ratować moją duszę.

Owo wydarzenie uświadomiło mi, że jestem człowiekiem „twardego karku’ (por. Pwt 9, 6), który z powodu swojej grzesznej natury, złych skłonności i łatwości ulegania pokusom- ciągle jest narażony na niebezpieczeństwo odejścia od Boga. Dlatego nieustannie potrzebuję nawrócenia.

Pan Bóg pokazał mi, jak łatwo można zmarnować otrzymaną łaskę uzdrowienia. Dar Boży można zaprzepaścić nie tylko przez popełnienie grzechu, ale nawet przez dopuszczenie w swoim sercu złych myśli, grzesznych planów i zamiarów. Bowiem łaska Boża działa w sercu czystym, które zdecydowanie odwraca się od grzechu.